O nas
Cel: udział w najdłuższym rajdzie charytatywnym na świecie Mongol Rally – w tym zbiórka pieniędzy dla dzieci z dwóch fundacji i pokonanie trasy mierzącej ok 15 tys. kilometrów, aż do stolicy Mongolii – Ułan Bator.
Jadwiga PRoject Team:
- Ernest Czarniecki lat 28
- Marcin Topolski lat 30
Jesteśmy bardzo fajni… inaczej. Na co dzień rozsądnie podchodzimy do rzeczywistości, lubimy jak coś jest logiczne i ładnie poukładane, ma początek i koniec i z dużym prawdopodobieństwem do przewidzenia. Obydwaj staramy się zapracować na zaufanie otoczenia, przez działania jakie przepuszczamy przez nasze ręce. Marcin prowadzi portal internetowy www.hopl.pl, a moja skromna osoba rozwija to co ojciec zaczął (www.czarniecki.org).
W obu przypadkach niezwykle ważna, ale również do przesady przytłaczająca jest odpowiedzialność. Takie z nas chłopaki, że nie boimy się ambitnych przedsięwzięć i można na nas polegać. Jednak czasem przychodzi chwila, w której poprostu trzeba upuścić ciśnienie i całą odpowiedzialną formę wrzucić na chwilę do szafy i lecieć po bandzie… by jak by to ująć fizycznie… odprężyć układ. Oczywiście można by było tajemniczo, nocną porą latać z koktajlami molotova po mieście, albo ganiać po dachach samochodów na osiedlowych parkingach, jednak nasz szacunek do ludzi i ich pracy kieruje odpowiedzialnie nasze pomysły luzowania zaworów na odpowiednie tory.
Wymyśliliśmy sobie najdłuższy rajd na świecie samochodem nieprzystosowanym do wycieczki, na którą chcemy go zabrać.. Tak więc sam rajd oprócz tego, że wystawi na próbę nasze umiejętności radzenia sobie w trudnych warunkach, przetestuje nasze wzajemne względem siebie uczucie niezachwianej przyjaźni. Dodatkowo istnieje prawdopodobieństwo, że będzie to największa przygoda życia, odskocznia od konsumpcyjnych schematów, zniewolenia wygodą i bezpieczeństwem… szaleństwo… ryzyko… ogień i adrenalina… słowem wszystko to, co pozwoli w nieszkodliwy dla otoczenia sposób odreagować to, co nagromadziliśmy w bagażu życiowego doświadczenia.
Że what? Mongol Rally – to najdłuższy charytatywny rajd świata!
Mongol Rally to taka impreza, taki event charytatywny… organizowany z powodzeniem od 2003 roku, w którym chodzi o to, by dojechać z kasą i być może z klasą do stolicy Mongolii. Start odbywa się z dwóch miejsc w Europie Greenwood w Wielkiej Brytanii i zamek Klenova w Czechach. Trasa? Każda ekipa wybiera sobie własną trasę, której meta jest w stolicy Mongolii – Ułanbator.
Którędy patataliście?
Górą… było by trochu nudnie, ten Kazachstan trochę duży… i tak cały czas, tym Kazachstanem od linijki prosto na wschód… gdzie tu przygoda? Temu lecieliśmy dołem, przez te Węgry, Rumunię i Bułgarię na kebaba do Turcji, z Turcji po pieczątki do Iranu. Dalej Turkmenistan, siusiu w Uzbekistanie, dopiero teraz kraj dzielnych Kazachów, potem Wielki Brat ze wschodu i Mongolia.
A powrót?
Wróciliśmy naszym dzielnym pojazdem KRUSZYNKĄ „najkrótszą” drogą do domu czyli górą przez Rosję… noooo… zahaczając na chwile o Bajkał.
Czym jechaliście?
W ramach ograniczeń nałożonych przez organizatorów nie było zbyt dużego wyboru. Generalnie myśleliśmy o renault Kangoo i Suzuki Swift, los jednak okazał się dla nas łaskawszy niż sądziliśmy… choć trzeba było czekać aż do ostatniej chwili… do ostatniej chwili w której myśleliśmy, że bierzemy Swifta, a było to na kilka godzin przed rejestracją samochodu u organizatorów! Nasz wybór padł na Subaru Libero 1990, które ochrzciliśmy mianem Kruszynki. Auto jest zarazem sędziwe jak i urokliwe. Dzięki zamontowanemu na dachu bagażnikowi mogliśmy zabrać ze sobą w podróż o wiele więcej np. opony. Dodatkowym udogodnieniem były rozkładane siedzenia w Kruszynce, które w pochmurne dni idealnie spisywały się jako łóżko.
Nie baliście się? Na stronie organizatora są ostrzeżenia o wypadkach śmiertelnych…
A skąd! Wychowaliśmy się na filmach ze Stalone i Schwarzenegerem, niewrażliwość na strach mamy zaadaptowaną gwałtem przez oczy z telewizji. A tak bardziej serio to jesteśmy ignorantami i chwała Panu za to, że wyposażył nas w nadwyżki tego, co można by nazwać brakiem instynktu przetrwania! Póki nie wiedzieliśmy co nas czeka i mieliśmy niewielkie wyobrażenie na ten temat, póty ochoczo chcieliśmy to załatwić. Udało się szczęśliwie wrócić. To co wynieśliśmy z tej przygody na zawsze wzbogaciło nas w doświadczenie. Koniecznie odwiedź naszą galerię, którą przygotowaliśmy właśnie dla Ciebie – zobacz ile pięknych miejsc jest na Ziemi.
Co my z tego mamy?
Generalnie jechaliśmy tam po MOC. Ktoś, kto grał w „Diablo” wie co się dzieje, kiedy skończy się mana… nam się skończyła, wody w wino już nie przemienimy… cuda się skończyły! musieliśmy nastrzykać się trochę adrenaliną, kilka razy zajrzeć śmierci prosto w oczy, by wybudzić nasze organizmy z letargu, umysły ze snów zakamarków… zrzucić zniewalający spontaniczność schemat z barków, być trochu nieodpowiedzialnym… i… zaćpać się czystym życiem na całego, tak zachłannie jak tylko się da! Nabrać tego w kieszenie i przywieźć do Polski, choćby w opowieściach albo innych treściach, tak by dla wszystkich starczyło!
Co wy z tego będziecie mieć?
Oprócz świadomości tego, że zrobiliście nam dobrze i przyczyniliście się do wsparcia dwóch fundacji na szczytne cele. Mamy dla was:
- ogromne pokłady inspiracji do działania i wiary w to, że marzenia są po to by je realizować.
- będziemy was bardzo kochać, niezobowiązująco rzecz to jasna…
- ponoć raz wyrządzone dobro wraca po trzykroć do nadawcy… oprocentowanie na lokatach, w porównaniu do tej zależności blednie nieco… więc nie wahaj się niczym Nike i zainwestuj w dobro!
- o ile uda nam się wrócić, zrobimy dla was film z wycieczki, który nie dość, że znajdzie się na festiwalu filmowym w Anglii, to jeszcze będzie go można obejrzeć na YouTube for free! A w napisach końcowych zawrzemy informacje, że film powstał dzięki waszej pomocy i głębokiemu wsparciu duchowemu – cała lista właścicieli lajków znajdzie się w napisach końcowych… chyba, że ktoś sobie nie życzy… Tak czy owak film będzie pomnikiem trwalszym niż ze spiżu i jednocześnie dowodem na to, że można realizować marzenia, pomagając jednocześnie innym oraz samemu otrzymując pomoc…
- spośród chętnych wylosujemy następną ekipę do Mongol Rally 2013 (o ile po końcu świata będzie co zbierać), której zagwarantujemy pełne wsparcie medialne oraz dwie świnki skarbonki wypełnione po brzegi pieniądzem!